Komentarze: 1
Nio własnie... ale co z tego skoro ona ciągle się odzywa... zawsze daje o sobie znać.... nie daje człowiekowi spokoju... nieraz człowiek chce zapomnieć... wymazać wszystko.... każdy szczegół z przeszłości... wydaje się, że się udaje... kiedy wystarczy jedna rzecz.... jedna sytuacja.... jedna osoba, słowo, piosenka by to powróciło..... echhh... niestety przeszłości wymazać się nie da.... trzeba wyciągać z niej odpowiednie wnioski... i umieć z nią żyć... zaakceptować....i nie popełniać błędów z przeszłości w przyszłości... niestety praktyka nie jest zawsze taka łatwa i oczywista jak teoria... =/.... Jednak mimo tego, że w jakiś sposób dzisiaj przeszłość mnie dogoniła..... a dokładnie jeden z dłuższych i mniej lub więcej miłych epizodów... przekonałam sie, ze teraźniejszość jest na dobrej drodze..... dlaczego??? ... Już wszystko wyjaśniam.... ogólnie to cały dzień miałam dzisiaj taki... hmmm.. objętny i senny... jednak nie jestem niewygasającym wulkanem energii... więc prosze o zrozumienie ;) ... czasem nie mam ochoty śmiać się..... i szaleć... mam czasem chwile kiedy nie chce mi nawet myśleć... i to nie znaczy, że jestem smutna, załamana, albo czy cosik mnie gryzie.... samo przychodzi i samo mija =] .... czasem wyłączam się... nie wiem kiedy... odpływam myślami gdzieś... nie wiem gdzie..... poprostu NIC... jakby mnie cosik gryzło byłoby gorzej ;) .... niooo i taki mój stan lekkiego uśpienia umysłu trwał dopóki nie poszłam na spacer z moim piesem.... ide sobie. ideee... rozmyślam sobie o Takim Jednym TygLyshQ =P ... no i nagle dostrzegam JEGO =/ .... bałam się takiej sytuacji.... bałam się, bo kiedy nie widziałam Go czułam się spokojna i uwolniona od chorego uczucia, jakim Go darzyłam... no własnie dobrze powiedziane.. DARZYŁAM =} .... bo po dzisiejszym "spotkaniu", a w zasadzie minięciu się po dwóch stronach ulicy... minięcie sie dwóch starych znajomych, a jednak zupełnie obcych... tak to wyglądało i tak już pozostanie.... ale wracajmy do wątku głównego.... mijając Jego "szanowną" osobę uświadomiłam sobie, że jedyne co czułam na Jego widok to dziwny rodzaj złości... wymieszany ze zniechęceniem.... żalem.... rozczarowaniem.... bałam sie, że gdy znów Go zobacze poczuję walenie serca w piersi, nogi jak z waty i rozpływające ciepło po całym ciele.... ALE TAK NIE BYŁO!!! =] to "spotkanie" jednocześnie mnie rozzłościło, ale zarazem ucieszyło =] ... wiem, że wszystko jest na dobrej drodze.... po głębszym przemyśleniu czuję ulgę i ostatecznie zgadzam się z tematem mojej noteczki =] ....
CCMMOOKK4U =*