"Baje", czyli wagary... Od piątku planowałam, że jakiś dzień przeznaczę na ten cel.... Powoli rany się goją i sińce znikają, czyli sytuacjaulega poprawie.... powoli i z występującym zakłóceniami, ale to lepsze niż nic... Moje stosunki z mamą uległy pogorszeniu, ale może z czasem będzie lepiej.... chociaż boję się rozmów z nią, że poraz kolejny chcący lub niechcący mnie zrani.... przez te szokujące przeżycia ostatnio zachowuję się jakbym nie spała kilka nocy pod rząd... aż mi wsytd za moje zachowanie... nic mi nie wychodzi.... jarze z ogromnym opóźnieniem, no i strzelam różne gafy, że najchętniej to bym do ludzi nie wychodziła... ale nie mogę tego zrobić, bo to pogrąży mnie jeszcze bardziej.... Dzięki dzisiejszym wagarom poczułam się znowu normalnym człowiekiem, który jest sobą i nikt nie patrzy na mnie z krytyką w oczach... powoli nabieram chęci do życia i obowiązków, których stale przybywa z racji zbliżającego się końca roku szkolnego, o którym marzę dzień w dzień... ten rok szkolny był dla mnie jednym z najbardziej wyczerpujących... za rok czeka mnie maturka... domyślam sie, że może być gorzej... ale przynajmniej spokojnie będę mogła się skupić na przedmiotach mnie interesujących, a nie na jakiś badziewiach typu chemia, fizyka i geografia... najbardziej wysilam się w tej chwili na chemię i poprostu marzę by się skończyła i nigdy nie powróciła... szczególnie, że na najprostyszym sprawdzianie w roku musiałam zawalić i jako jedna z na prawdę nielicznych osób zarobić GLEBE... niech to FUCk!!!... Mniejsza z tym jakoś to przetrwam i poprawię... ważne, że moja psycha wraca do stanu normalności i powoli mogę się skupić na waznych dla mnie rzeczach...... Teraz ważne jest dotracie do końca roku na odpowiednim poziomie no i uodpornienie się na krytykę, która zapewne spotka mnie jeszcze nie raz......